maj
4
Rocznice lokalnych wydarzeń

No events found.

   Kalafa, chlabra, deknąć, kalaraja, ajzol, babok lub elwa. Co to są za słowa? Z pewnością „młodzież” ta trochę wcześniej urodzona nie ma problemów z rozszyfrowaniem tychże, lecz pozostali nasi czytelnicy nie bardzo może to wiedzą. Dla wyjaśnienia podam tylko, iż są to wyrażenia, które były do niedawna używane w potocznym języku naszej „poznańskiej gwary”. Z biegiem lat coraz mniej się jednak je słyszy, co oznacza, że wypierane są przez inne słownictwo. Są jednak jeszcze ludzie, którzy takimi wyrażeniami się posługują. Należą do nich aktorzy, pisarze lub regionaliści. Do grona zwolenników takiej mowy należy w naszej gminie kilka młodych osób, które sukcesywnie biorą udział w różnych konkursach pielęgnujących ten niegdysiejszy żargon. Wśród nich na postać nr. 1 wyrasta Patryk Zbaraż.

   W czwartek 8 października br. odniósł on swój kolejny sukces zajmując drugie miejsce w konkursie zatytułowanym „godejcie po naszymu” organizowanym przez Szamotulski Ośrodek Kultury. W poprzedniej jego edycji w zeszłym roku Patryk zajął czwarte miejsce. Także sukcesem zakończył się wyjazd do Poznania na podobny konkurs organizowany w tym roku przez Poznański Ośrodek kultury „Jubilat”. Nasz młody „Stary Marych” zajął tam trzecie miejsce. Obok tych sukcesów ma jeszcze kilkanaście udanych występów w szkole i nie tylko. Patryk jest mieszkańcem Kaźmierza od roku 2005 i obecnie uczęszcza do trzeciej klasy kaźmierskiego gimnazjum. Jednak jego rodzina mieszka tu od ponad pięćdziesięciu lat. W domu obok niego jest jeszcze siostra. Oboje bardzo kochają swych dziadków a Patryk mówi o nich: ...Moi dziadkowie to wspaniali ludzie od 50 lat mieszkają w Kaźmierzu. Dziadek jest myśliwym i często opowiada ciekawe historie... . Miałem okazję Patryka poznać już kilka lat wcześniej, kiedy zaczął uczęszczać do jednej klasy z moim synem. Prywatnie sprawia wrażenie młodego, wesołego chłopaka jednak o wyraźnie zarysowanych planach życiowych. Kiedy spytałem go, czy zawsze jest takim wesołkiem odparł: najweselszą osobą w domu jestem ja, uwielbiam święta, kiedy zjeżdża się cała rodzina i choć jest wtedy ciasno – to jest miło i wesoło. Widać, że w rodzinnym domu jest mu przyjemnie i swojsko. Czy ta atmosfera miała, zatem wpływ na jego zainteresowania gwarą? Co sprawiło, że w tak młodym wieku potrafi „godać” i jednocześnie odnosić sukcesy na konkursach? Zaintrygowany, postanowiłem o to zapytać samego Patryka. Oto, co mi przekazał ten „gimnazjasta”.

R.K. Witam cię Patryku.

P.Z. „Witejcie kaźmiersko wiaruchna ! Życze - co by zawdy sie wum sznupki śmioły”

R.K. O jak ślicznie! Przejdźmy zatem do sedna sprawy! Może od początku nie będę owijał w bawełnę i ponieważ się znamy to będę mówił do ciebie po imieniu. Jesteś jeszcze uczniem gimnazjum - skąd, więc zrodziła się ta pasja do „poznańskiej gwary” w tak młodym wieku?

P.Z. Były to jakieś pierwsze występy czy konkursy gwarowe. Najpierw w duetach czasem w większej grupie, a zacząłem się tym interesować jak przeczytałem wypożyczone książki o „Starym Marychu”

R.K. Czy miałeś, zatem okazję poznać Pana Juliusza Kubla, czyli autora postaci „Starego Marycha”?

P.Z. Tak, był on jurorem na jednym z konkursów, na którym zdobyłem trzecie miejsce

R.K. To jak Ci się występowało podczas tego konkursu? Trema była WIELKA?

P.Z. Nie ... ja od młodzieńczych lat lubiłem występy przed publicznością a ten potraktowałem jak kolejną rolę. Nadal robię to przede wszystkim dla dobrej zabawy a nie dla ocen, dyplomów czy z przymusu jakiegoś. Tak naprawdę to pierwszą styczność z gwarą miałem dzięki pradziadkowi, którego do dziś pamiętam jak chodził do rzeźnika po karmonade i leberke – więc mam to trochę jakby we krwi.

R.K. Co zatem zamierzasz robić po ukończeniu gimnazjum, do którego uczęszczasz? Mój syn, np. nie ma jeszcze sprecyzowanych planów i mam w związku z tym mały kłopot. Wiem, że ty miałeś zupełnie inne plany dotyczące swej przyszłości. Czy zatem na dzień dzisiejszy planujesz związać się ze sztuką, by kiedyś rozpocząć artystyczną drogę życia?

P.Z. Na dzień dzisiejszy planuję, by zostać aktorem, i mam nadzieję, że ten plan wypali.

R.K. Chcesz być aktorem, ale jakim: komediowym czy takim bardziej finezyjnym, grającym poważne role teatralne?

P.Z Bardziej interesują mnie komedie i właśnie takim aktorem wolał bym zostać, chociaż nie pogardziłbym żadną rolą.

R.K. W takim układzie jak oceny w szkole? Może zdradzisz, jakiego przedmiotu nie lubisz się uczyć.

P.Z. Jestem zadowolony z moich ocen. Nie są złe, a przedmiotami, których nie darzę sympatią są z pewnością geografia oraz fizyka.

R.K. Co zatem tobie w szkole najbardziej do gustu przypadło?

P.Z. Przede wszystkim przedmioty humanistyczne

R.K. Nasi czytelnicy z pewnością chcieliby więcej się czegoś o tobie dowiedzieć. W takim razie teraz pytanko z tzw. „innej beczki” ! Jeździsz skuterkiem – to z musu czy sprawia Ci radość? Lubisz mechanikę moto - samochodową?

P.Z. Tak lubię mechanikę, lecz nie aż tak, jak sport - to teraz moja pasja nr. 2.

R.K. Sport cię interesuje! Może masz jakiegoś swego idola lub może ulubioną drużynę?

P.Z. Lubię kilka drużyn, ale przede wszystkim jest to Lech Poznań. Zawodników lubię wielu, lecz nie są to jakieś wielkie gwiazdy, ponieważ dla mnie liczą się bardziej umiejętności zachowywania się w różnych sytuacjach, a nie umiejętności np. piłkarskie.

R.K. To może samemu byś tak w tą piłkę potrenował?

P.Z. Gram w tutejszej drużynie juniorów „Czarni” Kaźmierz.

R.K. I z jakim skutkiem?

P.Z. Na razie przychodzę na treningi - zobaczymy, co z tego wyniknie.

R.K. Mieszkasz w naszej kaźmierskiej gminie od niedawna. Co ci się tu najbardziej podoba, a co według Ciebie jest złego i należałoby to zmienić?

P.Z. Jakoś nigdy nie zastanawiałem się nad tym, ale chyba najbardziej podoba mi się ten spokój, chociaż chciałbym, żeby było więcej miejsc rozrywki dla takich młodych ludzi jak ja.

R.K. No tak, ale jakich miejsc?

P.Z. Chciałbym, żeby otwarto kino i by w repertuarze były jakieś „fajne” filmy, aby ta sala była częściej wykorzystywana. Nie jak teraz! Moim zdaniem, gdyby, np. Gmina zainwestowała trochę pieniędzy w to kino, to te pieniądze na pewno by się zwróciły, co więcej kino zarabiałoby samo na siebie. Tylko, by ktoś z „sercem” się tym zajął. Wykupić kilka aktualnych filmów, załatwić dobrą reklamę i sala by znów była pełna tak jak ponoć tu było kiedyś.

R.K. Tak ... to niełatwe. Żyjemy przecież w gospodarce rynkowej, a na kulturę nie ma pieniędzy zbyt dużo przeznaczanych w całym kraju. Ja również chciałbym, by ta sala się częściej zapełniała ludźmi lubiącymi film tak jak licznie przychodzą tu teraz dzieci na spektakle teatralne. Może kiedyś tak się stanie? Powróćmy do twych zainteresowań gwarą. Słyszałem, że miałeś już pierwsze prawie profesjonalne występy! Może coś powiesz na ten temat?

P.Z. Tak występowałem na „Poznańskiej Cytadeli” podczas takiej imprezy pt. „Dzień Pyrlandii”. Także miałem okazję zaprezentować się działkowcom w Szamotułach i koło lotniska Ławica w Poznaniu.

R.K. Co to za tajemnicze występy na działkach – jakieś festyny czy występy dla vipów?

P.Z. Miałem zaproszenia na występ z okazji Dnia Działkowca i tyle.

R.K. Jak powstają twoje teksty- wzorujesz się na kimś czy samemu tworzysz postaci od nowa?

P.Z. Inspiruję się tekstami Pana Kubla, ale większość dialogów wymyślam sam.

R.K. Masz już może swój artystyczny pseudonim, pod którym występujesz?

P.Z. Na razie nie, ale pomyślę nad tym.

R.K. To może byś coś napisał dla naszych czytelników?

P.Z. Dobrze postaram się coś napisać. Jednak trudno to będzie, bo napisane coś gwarą może być nie zrozumiałe. Gwara ma swój specyficzny przegłos np. czytacie- czytocie. Lepiej by było gdybym to dobrze opowiedział.

R.K. W takim razie niech „wiaruchna” przychodzi na twe występy! Ciebie Proszę, zatem o ten tekst i myślę, że nie będzie problemu z jego zrozumieniem. Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę sukcesów na estradach świata.

P.Z. Ja również dziękuje i do zobaczenia - może podczas moich występów !?

Poniżej próbka umiejętności naszego bohatera

Przeczytołym w gazycie „Mazury are the best” – co kolek by to znaczyło to mi się spuodobało.

Na nastympnyj stronie reklamowali wy-wczasy na mazurach i tak se myśle: jo i Fruncka jeszczyk klubra zza Każmirza nie wytknyli a to by była okazjo, a że namiot momy i bana na miejsce dojeżdżo to ruk-cuk mataklosy my spakowali i dawaj.

No godom wum jak my tam zajechali to zagramaniczne wczasy do tego się umywajoą

Jo łowiułym ryby, Fruncka wdzięki opolała jak klara świciła. Pobachali my tyż kajakiem ino wcąż na Fruncki strone się kołyboł - bo ona ździebko wagi wicy mo jak jo.

Zaś pojechali my na wycieczke rowerowym i coś do spucnieńcio zrobili num na łegnisku.

Nie spodziołym się jak urop czmychnuł i czebno było wracać nozot.

kalafa - twarz, gęba

chlabra - dżdżysta pogoda, plucha, a także błoto

deknąć - uderzyć

kalaraja - żartobliwie: bójka

ajzol - przedmiot metalowy, żelazny

babok - zaschła wydzielina w nosie

elwa – po pierwsze: to punkt boiska piłki nożnej na osi bramki tzw. rzut karny; po drugie: to po prostu tramwaj o numerze linii 11